Nasza historia
Nigdzie jeszcze nie opisałam historii mojej i Axela, więc przyszedł na to czas. : >
Od 7 lat chciałam mieć psa. Bardzo kocham
te zwierzęta i z trudem patrzyłam na psy w mieście. Jedyny pies, który
był mi najbliższy to Sami – starsza suczka mojej koleżanki z sąsiedztwa. Nigdy nie toczyłam tak zażartego boju jak w sierpniu 2012
roku.
Znajoma z sąsiedztwa z tego samego
rocznika dostała małego szczeniaka cocker spaniela. Chyba to wydarzenie
tak mnie popchnęło do działania. Zaczęłam rozmawiać z rodzicami. Po
pewnym czasie się zgodzili, ale moja siostra była na wyjeździe. Jej
zdanie też ważne. Pamiętam jak się zdziwiła, gdy przez telefon spytałam
się jej: “Czy też chcesz psa?”. Wszyscy podjęliśmy decyzję. Szukałam w
ofertach TOZu szczecińskiego jakiegoś psa. Nie chciałam rasowego z
hodowli. Od początku byłam pewna, iż wezmę przybłędę ze schroniska. Były
wymagania, że czworonóg ma mieć krótką sierść i musi być dość mały.
Znalazłam ofertę jakiejś suni i umówiliśmy się na spotkanie. Tak, tak.
Mogłam mieć innego psa. W czwartek spotkaliśmy się w domu zastępczym. Od
razu pokochałam suczkę. Niestety jej nie adoptowaliśmy, bo w weekend
rodzina wypływała do Danii, a ja zostałam u cioci (boję się pływać na
statkach). Kiedy ja byłam u rodziny pełna energii to dopiero w
poniedziałek mam powiedziała mi, że w piątek okazało się, iż suczki
nie oddadzą. Byłam wściekła i sfrustrowana. Obiecali adopcję. A po za tym
jak się bierze psa do domu tymczasowego to jak się znajdzie chętny do
adopcji to nie można się wywinąć tym, że się do psa przywiązało. Nie
chciałam już czworonoga. Poddałam się.
Moja mama nie mogła na mnie patrzeć.
Kupiliśmy już obrożę, smycz, jedzenie… Ja miałam to gdzieś. Chciałam to
po prostu oddać komuś. Mama znalazła ofertę w TOZie goleniowskim. I
tutaj już wkroczył Axel. Nazywał się Pędzel. Byłam sceptycznie
nastawiona, ale się zgodziłam. Pojechaliśmy w środę 15 sierpnia 2012
roku do Miękowa. Kiedy wolontariuszka wyprowadziła z klatki tego knypka
to serce mi zmiękło. Przeszliśmy się na spacer po lesie i moje smutki
przeszły. Od razu go wzięliśmy. Axel bardzo się bał w mieście. Wychował
się najwyraźniej na wsi. Pierwszej nocy patrzyłam na młodego jak zamiast
w legowisku leżał na podłodze i myślałam “Mam psa! Mam psa!”. Z czasem
nauczył się reagować na imię, a z dnia na dzień co raz to bardziej się
do nas przekonywał. Ale łatwo nie było…
Ciąg dalszy nastąpi... xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz